Boguszowa - taki mój zapiecek

o wszystkim i o niczym

Z życia w Boguszowej, o ogrodzie, ziołach, serach, kozach i wielu innych rzeczach na wsi​

wszystko o kozach

zwierzęta gospodarskie

Kozy i wszystko co z nimi związane

co ja tam wiem o kozach

(Capra hircus) – ssak z rodziny wołowatych (Bovidae), udomowiona forma dzikich kóz żyjących w Azji około 10–8 tysięcy lat temu. W obrębie gatunku istnieje ponad 300 odrębnych ras. Kozy są jednym z najstarszych udomowionych gatunków WIKIPEDIA

Kozy pojawiły się w moim gospodarstwie w 2019 roku – trochę przypadkowo zostałem nimi obdarowany. Nie byłem w żaden sposób przygotowany, nie miałem ogrodzonego pastwiska, żadnego budynku dla nich – a wiedziałem o nich tyle co gdzieś, kiedyś usłyszałem czyli nic.

Powiedziało się A to trzeba powiedzieć B: czyli wszystko przygotować. Na szybko postawione jakieś składane ze wszystkiego ogrodzenia, pastuchy elektryczne, które nie chciały zdawać egzaminu dzięki czemu moja nadwaga nie postępowała szybko bo najwięcej w ciągu dnia biegałem za kozami.

Szczęśliwym trafem wcześniej wymieniałem część dachu na chałupie więc miałem trochę starej blachodachówki, Kuba z niedalekiego tartaku (polecam tartak QBEK) podjął się szybkiego wyprodukowanie kantówek, desek oraz łat koniecznych do budowy no i trzeba było zakasać rękawy.

Podglądając jakieś rysunki w necie, kombinując jak koń pod górę zacząłem stawiać coś na kształt obórki. Przy okazji przypomniałem sobie, czemu nigdy nie chciałem być budowlańcem a już szczególnie budowlańcem w pojedynkę 😉 Ale krok po kroku udało się ustawić w miarę trzymającą się kupy konstrukcję i kozy mogły się przenieść do nowego lokum. W międzyczasie grodziłem dodatkowe kawałki terenu, usuwałem zakrzaczenia z pola pod domem, one usuwały jeżyny i małe krzaczki i powstawało całkiem pokaźne pastwisko. Na razie przy 11 sztukach nie stosuję wypasu kwaterowego – może kiedyś będzie taka potrzeba, zobaczymy. Dziewczyny póki co mają do dyspozycji praktycznie dwa hektary, gdzie każdego dnia sobie wybierają aktualny jadłospis.

I na co mi te kozy?

Posiadanie kóz niesie oprócz obowiązków wiele radości i korzyści. To bardzo sympatyczne, niebezpiecznie ciekawskie i wszędobylskie stworzenia, dobrze traktowane bardzo przywiązują się do człowieka i świetnie rozpoznają swojego właściciela. Doskonałe żywe, ekologiczne kosiarki – co prawda w ogrodzie likwidują najpierw to co najbardziej w nim lubimy ale za to na pastwisku są genialne. Już nie muszę walczyć z lasem czyja będzie łąka. Kozy skutecznie powstrzymują zapędy samosiejek i likwidują bunt roślinności  już na początku. Doskonale radzą sobie z dziką jeżyną (od patrzenia co z nią wyprawiają to aż człowieka wszystko kłuje), co jakiś czas wpadają na pomysł zażerania się wszędobylską pokrzywą, strzygą młode świerki i jodły, wyczekują jabłkowych spadów i nie pozwalają rozrastać się za bardzo dzikiej róży. A za sobą zostawiają pięknie nawożoną ziemię. Muszę też wspomnieć, że jako jedyne stworzenie poradziły sobie z najazdem nawłoci – teraz nawłoć pojawia się w małych kępkach a nie szaleje całymi łanami jak wcześniej.
Z pozyskiwanego mleka czynię przeróżne sery – sądząc po reakcjach osób, które przeprowadziły degustację, są to udane produkty. Moje kozy to typowe kundelki ale całkiem mleczne – średnio mam 1,5 do 2 l mleka dziennie od każdej. Zainteresowanych zapraszam, mogę pokazać co i jak z robieniem serów, zdradzić swoje patenty i przepisy.W większości wykonuję sery dojrzewające, twarde, solone – czasem też w stylu oscypka: wędzone.